– Tak źle nie było od dawna – alarmują związkowcy z PZL – Świdnik. Protestują przeciwko zwolnieniom grupowym oraz wygaszaniu kolejnych obszarów działalności firmy. W czwartek kilkaset osób protestowało przed bramą zakładu.
– Firma łamie ustawę, prowadząc ukryte zwolnienia grupowe. Ludzie wracają z urlopów i dostają wypowiedzenia – mówi Piotr Sadowski, przewodniczący Związku Zawodowego Inżynierów i Techników w PZL-Świdnik. – Niby sytuacja jest bardzo dobra, a zwalnia się doskonałych pracowników. To są bardzo doświadczeni ludzie, którzy nigdy nie podpadli. Niektórzy raz na 35 wzięli chorobowe.
PZL-Świdnik zatrudnia ok. 3 tys. ludzi. Według związkowców, w ramach ostatniego programu dobrowolnych odejść z firmą pożegnało się 106 osób. Kolejne 59 zostało zwolnionych w ramach „ukrytych zwolnień grupowych”.
Nawet program dobrowolnych odejść to fikcja – ocenia Zbigniew Kwiatkowski z „Sierpnia 80”. – Mówią: albo sam odejdziesz dzisiaj, albo zwolnimy cię jutro.
Załoga PZL protestuje nie tylko przeciwko zwolnieniom. Związkowcy zwracają również uwagę na kompletny brak dialogu między zarządem, a przedstawicielami pracowników. Taka sytuacja ma trwać od kilkunastu miesięcy. Tymczasem, jak twierdza związkowcy, spółka sukcesywnie traci swoją pozycję na rynku.
– Sytuacja jest tragiczna. Nie ma żadnego programu naprawczego – ocenia Kwiatkowski. – Praca jest ograniczana. Nie zamawia się części i materiałów do produkcji. Słyszymy, że nie dojechały lub ich nie przyjęto, ale to tylko takie tłumaczenia.
Protestujący przekonują, że zakład w Świdniku powinien oferować swój własny, kompletny produkt. Tymczasem szanse na rozpoczęcie produkcji śmigłowca AW149 są coraz bardziej mgliste. Co więcej, jak informują związkowcy firma rezygnuje z kolejnych programów kooperacyjnych. Tymczasem jak oceniają, dzięki produkowaniu komponentów dla innych firm, Świdnik mógłby ocalić kilkaset miejsc pracy.
Oczekujemy przedstawienia nam konkretnego planu naprawczego i poprawy organizacji pracy – mówi Andrzej Kuchta, przewodniczący zakładowej „Solidarności”. – Niestety, słyszymy jedynie o konieczności likwidacji kolejnych komórek, zwalniania pracowników i oddawania nowych obszarów w outsourcing.
– To działanie realizowane w wielu nowoczesnych organizacjach. W przypadku PZL-Świdnik realizowany plan outsourcingu został wynegocjowany i uzgodniony w dniu 13 kwietnia ze związkami zawodowymi – poinformowała spółka w specjalnym oświadczeniu.
Firma przypomina, że pracuje w oparciu o zatwierdzony budżet na 2016 rok i plan wieloletni na lata 2017-2020. – Aktualnie w opracowaniu jest budżet na 2017 rok oraz perspektywa na lata 2018-2021 – wyliczają przedstawiciele PZL. Dodają, że spółka zdecydowała się na „racjonalizację” zatrudnienia, która dotyczy do 50 osób na 3000 zatrudnionych.
– Proces ten obejmować będzie pracowników mało efektywnych oraz z wysokim poziomem absencji – informuje spółka.